ZBYT szczera recenzja "Tajemnicy Złotych Wzgórz"


 "Tajemnica Złotych Wzgórz" to pierwsza książka z serii, została wydana w marcu ubiegłego roku, jednak nadal cieszy się dużym zainteresowaniem. Jako fanka Star Stable pokusiłam się o zakup wszystkich dostępnych części. Powiem szczerze - są interesujące, jednakże mam kilka "ale". 

Ostrzegam, że mogą pojawić się spoilery, jednak postaram się je ograniczyć :)

Okładki się nie ocenia - tak mawiają - ale jest tak niesamowita że nie śmiałabym o tym nie wspomnieć. Naprawdę - bardzo mi się podoba! 

Akcja rozpoczyna się w momencie, kiedy Lisa przybywa do Jorvik. I to jest bardzo ciekawa sprawa, bo nawet w Starshine Legacy nie sięgnęliśmy aż tak szczegółowo w przeszłość tej postaci, a także innych Jeźdźców Duszy. No właśnie! To jest pierwsza rzecz, jaka mi przeszkadza. Jest tu ZA DUŻO Lisy w porównaniu do innych Jeźdźców Dusz. Po przeczytaniu tej książki jestem w stanie stwierdzić, że reszta dziewczyn jest znacznie bardziej "charakterna" i brakuje mi większego rozwinięcia, bo nie ma tu zachowanej równowagi. Lisa jest taką prostą dziewczyną, taką spokojną, nudną, takie mam wrażenie. Zaintrygowały mnie przede wszystkim Alex i Linda - bardzo się wyróżniają. Nieco dziwnie było czytać znaną mi już historię w wersji bez pięciorga, a z czwórką Jeźdźców Dusz. Czułam się taka... pominięta. Zostało to trochę potraktowane, jakoby Lisa miała podobną rolę, co postać w grze. Szczerze mówiąc, to cała fabuła gry nie odbiega bardzo od tej książkowej, co mi się osobiście podoba, bo nie lubię wielu wersji tej samej historii - wolę jeden konkret, więc wielki plus za to. 

Niestety ciężko mi się doszukać wiele plusów, ale sam fakt, że mamy bardziej szczegółowy opis przeszłości każdej z dziewczyn, w mniejszym bądź większym stopniu, bardzo mnie zadowala. Lubię wspomnienia i "backstory" postaci. Poza tym, książkę czyta się dosyć gładko i przyjemnie. Szkoda tylko, że jest taka krótka. Powiem szczerze, że to jedna z większych wad według mnie. Nie cierpię krótkich książek, a ta ma jedynie ok. 250 stron. To zdecydowanie za mało, aby mi zapunktować. W tej kwestii podoba mi się bardzo druga część, ale na to poświęcę oddzielny post. Rozdziały są rozpisane na mniej więcej pięć-dziesięć stron, to taka średnia. Są i rozdziały na trzy strony, ale też na piętnaście. Taa...spora rozbieżność! Łącznie jest ich 33. To akurat sporo, ale jak już mówiłam, są NIE-WY-BA-CZAL-NIE krótkie i poza tym, czcionka jest dosyć spora, więc objętościowo są jeszcze mniejsze, niż to brzmi. Niczym opakowanie od chipsów. Pomimo to, historia sama w sobie potrafi zaciekawić. Serio, ja naprawdę nie myślałam o tych minusach aż tak bardzo podczas czytania!

Mamy tu opis wydarzeń takich jak przybycie Lisy i jej ojca do Jorvik, cały okres, w którym Lisa próbuję odnaleźć się w nowym miejscu, poznaje wszystkie trzy dziewczyny w szkole i nawiązuje z nimi przyjaźń. Pojawiają się Jeźdźcy Mroku i Pan Sands, wzmianka o jego planach, jednak nawet po zakończeniu książki Dark Core i ich przywódca wciąż są owiani tajemnicą i niewiele wiadomo o ich przeszłości i planach. Większość akcji toczy się w Stajni Jorvik. Jest dużo dialogów. Bardzo ciekawie przedstawiona jest postać Hermana, który pełni rolę pewnego rodzaju mentora naszych dziewczyn. Jakby nie można było porozmawiać z Elizabeth... Opowiada im wszystko (co wie) o Aideen, ich celu i przeznaczeniu. Lisa odkrywa swoją moc, jaką jest uzdrawianie, podczas wypadku ze Starshinem. Nie podobało mi się to, w jaki sposób to się stało. Niewinny spacer po lesie i...bum! Złamana noga! Przypadek? Nie sądzę! Innych dziewczyn oczywiście nie spotkały tak fascynujące wydarzenia, ale bardzo zaimponowała mi Alex, która swoją moc odkryła chyba w najfajniejszych okolicznościach - mszcząc się na dręczycielach swojego braciszka...rozkoszne. Linda i Anne natomiast były w moim odczuciu bardzo pominięte, bo historia, jaka przydarzyła się Anne, pozostawiła mi straszny niesmak, a Lindy nie spotkało nic nadzwyczajnego. Po prostu stwierdziła, że ma moc. Herman powiedział, co wiedział, więc dziewczynki, czując w sobie zew wojowniczek, pod koniec rozdzielają się i każda wyrusza na swoją własną misję. Bo przecież w jedności siła, prawda? Jednak to, co musiały zrobić, zostawię Wam, którzy jeszcze nie przeczytali całej książki.

Koniec końców, nic nie udaje się dopiąć i rozwiązać do końca. Taka nierozwiązana zagadka - aż czuć niedosyt po przeczytaniu. Być może twórcy wątpili w jakość swojego dzieła, dlatego pozostawili nam przynętę, aby kupić kolejną część, huh? 

Podsumowując, historia wydaje się ciekawa, ale jak widzicie, po głębszym jej przeanalizowaniu, wyciągnęłam z niej wiele brudów i niedociągnięć. Przyznam, że po przeczytaniu drugiej części jestem znacznie bardziej zachwycona. Jest o wiele ciekawsza, a po drugie i najważniejsze - dłuższa! Napiszę jej recenzję jeszcze w tym tygodniu, bo jest naprawdę super!

Dziękuję Wam bardzo za dotrwanie do końca!

~Pamela


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz